Aktualności
07.08.2019

Gramy dla Marka!

Olsztyńskie środowisko muzyczne łączy siły, by wesprzeć zdolnego olsztyńskiego perkusistę Marka Łupkowskiego - ojca dwóch synów, męża, którego dopadł rak. 18 i 19 sierpnia odbędą się dwa duże koncerty, podczas których na scenie wystąpią m.in. Big Day, Harlem, Romantycy Lekkich Obyczajów oraz Enej.

O wydarzeniu w studiu Radia UWM FM opowiadali Katarzyna Pępiak i Paweł Pająk. Posłuchajcie!

18 sierpnia (niedziela) - Targ Rybny

13:30 - rozpoczęcie
13:50 - Sara Szymczak
14:30 - Zespół Romanca
15:10 - Agnieszka Skrycka
15:50 - Pod Kontrolą
16:30 - GUZIK
17:10 - Łukasz Jędrys
17:50 - Plåster
18:30 - ROCK kONia
19:10 - Avarias Brigade - Cover Band
19:50 - Autsajt
20:30 - Korzuh
21:20 - Romantycy Lekkich Obyczajów

koncert poprowadzą:
* w pierwszej części: Izabela Malewska i Maciek Świniarski
* w drugiej części: Jola Wiszniewska i Piotr Bułakowski

19 sierpnia (poniedziałek) - Amfiteatr im. Czesława Niemena

g. 19:00 - rozpoczęcie
g. 19:15 - Shannon Etno Duet - Maria Dobrosława Rumińska i Marcin Ruminski
g. 19:30 - Tuhaj Bej
g. 20:10 - Harlem
g. 20:55 - Big Day
g. 21:40 - Enej

*koncert poprowadzą: Wojtek Jermakow i Michał Porycki

Marek Łupkowski, z zawodu listonosz, z zamiłowania perkusista, jeszcze rok temu postawny mężczyzna, dziś zmaga się z wyniszczającym rakiem. Koszt ostatniej szansy, w postaci czterech wlewów specjalistycznego leku to ponad 400 tysięcy złotych, a terapia przeprowadzona musi być w Niemczech.

"Mój mąż, kończąc 40 lat, poprosił od lekarza rodzinnego o skierowania na badania. Tak zwany bilans czterdziestolatka. Krótko mówiąc: zbadać serce, wątrobę, trzustkę, nerki, poziom cukru..." - wspomina Katarzyna, żona Marka. "Lekarz stwierdził, że Marek wygląda jak zdrowy „koń” i dał skierowanie na badanie poziomu cholesterolu. Wyszedł trochę za wysoki więc musieliśmy wprowadzić nieco zmian do naszej codziennej diety. Życie toczyło się dalej. Mimo że Marek narzekał na bóle kręgosłupa i klatki piersiowej, lekarz nie zwracał na to uwagi i kazał odpoczywać. Marek, wierząc że nic mu nie jest pracował, wraz z zespołem Tuhaj-bej występował na koncertach, jeździł na wycieczki z dziećmi, grał w piłkę, po prostu żył. Rok temu dolegliwości się nasiliły. Wędrując w długich kolejkach od lekarza do lekarza, na własna rękę wykonał rezonans odcinka klatki piersiowej. Był pewien, że odczuwany ból to efekt zwyrodnienia na skutek lat pracy i gry na perkusji…"

Wynik rezonansu był miażdżący. Liczne przerzuty do kości żeber, kręgosłupa, mostka, płuc, wątroby. Po kolejnych badaniach okazało się, że Marek jest posiadaczem ogromnego guza nerki. Przeciwności losu niestety lubią się piętrzyć w taki sytuacjach. Rak okazał się rzadką i bardzo złośliwą odmianą, która niestety nie jest objęta refundowanym leczeniem.

"Po usunięciu nerki ordynator oddziału złożył mi wstępne kondolencje, spytał czy mamy dzieci. Powiedział, że jest mu przykro, ale mąż nie pożyje długo" - wspomina Katarzyna. "Nie złożyliśmy jednak broni. Znaleźliśmy wspaniałego lekarza, co prawda daleko od domu, ale w tej walce nie ma dystansu nie do pokonania..."

Markowi udało dostać się do programu klinicznego. Nowoczesne leki z USA, przynosiły do tej pory u pacjentów z podobnymi przypadłościami ja ta Marka, niesamowite efekty. "Mieliśmy nadzieję, że wygraliśmy, ale niestety mój mąż, po drugim wlewie dostał obustronnego zapalenia płuc. Tak poważnego, że trafił na OIOM ze śpiączka. Lekarz kazał przygotować się nam na najgorsze…"

Marek na początku choroby obiecał sobie i swojej rodzinie, że się nie podda, że będzie walczył bo nie chce umierać, jeszcze nie teraz. Dotrzymał słowa - wyszedł z zapalenia płuc, doszedł do siebie i wrócił do leczenia.

"Myśleliśmy, że najgorsze mamy za sobą. Niestety mocno się myliliśmy" - opowiada żona Marka. "Po jakimś czasie Marek zaczął pluć krwią, miał wysoka gorączkę. Nasze przerażenie wróciło. Musieliśmy zawieźć Marka z powrotem do szpitala, 370 km od domu. Tylko tam bowiem okazywali chęci jakiejkolwiek pomocy." Diagnoza wykazała, że w płucu jest ropień. Kolejny miesiąc Marek spędził w szpitalu. Każdy taki pobyt, każda komplikacja zdrowotna powodowała, że trzeba było odstawić terapię przeciwko rakowi. Na początku 2019 roku nastała lekka stabilizacja. Marek czuł się lepiej, bóle były mniejsze. Niestety przerzuty do kości powodują straszne bóle. Ponadto organizm jest już mocno osłabiony. Z wagi przed rozpoznaniem choroby, czyli z 110 kg - schudł do 74 kg.

W maju pojechał na kolejny zaplanowany wlew. Niestety tomograf wykazał progresję choroby - guzy przerzutowe się powiększyły, co oznacza, że organizm nie reaguje na leczenie. Niestety zaskutkowało to zakończeniem terapii. "Ta wiadomość odebrała nam dużo wiary" - mówi Katarzyna. "Na szczęście mamy wspaniałego lekarza, który dodał nam trochę siły. Skoro lekarz się nie poddaje to my tym bardziej! Doktor chce wytoczyć broń dużego kalibru na raka. Jest pewne duże ale ... jego koszt." Lek, który może pomóc Markowi jest stosowany w leczeniu innych nowotworów. W wielu przypadkach jest refundowany. Niestety, ale nie w przypadku Marka. Koszt ostatniej szansy, w postaci czterech wlewów to ponad 400 tysięcy złotych, a terapia przeprowadzona musi być w Niemczech.

"Nas ta kwota przerasta totalnie, bo nie mamy już nic oprócz siebie" - przyznaje Kasia. "Pozostało nam już tylko prosić o pomoc Was wszystkich: znajomych i nieznajomych. Prosimy o podarowanie Markowi życia…"

Z tą pomocą przyszli znajomi i przyjaciele z muzycznego (choć nie tylko) świata. Postanowili zorganizować koncert charytatywny. Odzew wykonawców był natychmiastowy, a zebrana grupa okazała się tak liczna, że koncert został podzielony na dwa dni.

Przyjaciele - stań się jednym z nich: