Aktualności
21.07.2022

Biedowo Fest 2022: mały festiwal dużych możliwości

Niebanalna muzyka w nieoczywistym miejscu. Tak można podsumować kolejny festiwal w Biedowie. Mała wieś w gminie Barczewo po raz kolejny stała się lokalną stolicą muzyki alternatywnej. Organizatorzy żartują, że to najlepszy festiwal w promieniu 3 kilometrów. Z naszych obserwacji wynika, że to fenomen na dużo większą skalę!

 

Foto: NMK

Niezależna inicjatywa organizowana własnymi rękami na prywatnym terenie. Z dala od wytwórni płytowych i presji "dużych graczy" rynkowych. Bez sponsorów i wielkich pieniędzy. Z pasją i zaangażowaniem dziesiątek wolontariuszy. W dodatku - na poziomie artystycznym i organizacyjnym, który zawstydza wielkie imprezy. Brzmi jak utopia? To jednak rzeczywistość, która dzieje się 20 km od Olsztyna.

O genezie festiwalu opowiada Sławek Koryzno, perkusista i jeden z organizatorów imprezy: "Pomysł  wyszedł tak naprawdę od moich rodziców, bo to oni byli inicjatorami tego przedsięwzięcia. Trochę mnie namówili, jak przeprowadzili się do Biedowa z Olsztyna. Powiedzieli: przywieź swoich kolegów, znajomych muzyków, pograjcie na tarasie, bo do nas nikt nie przyjeżdża. Zróbmy coś tutaj razem"

Foto: NMK

W tym roku festiwal odbył się już po raz dziewiąty. "Taka była idea, żeby tego za bardzo nie propagować. Rzecz tworzona przez przyjaciół i dla przyjaciół, (...) aczkolwiek jak widać na tej edycji, trochę już nad tym nie panujemy. Pierwsze edycje tak wyglądały - kilku muzyków plus rodzina. Jakieś 15 osób. Cały progres w kolejnych latach to naturalna sprawa".

Końcowy sukces to zasługa wielu ludzi. "Trzeba powiedzieć, że to nie tylko ja i moi rodzice, ale przede wszystkim cała ekipa, która jest wolontariatem i pracuje tutaj za darmo. (...) Podejrzewam, że jest to około 30 osób".

Foto: Krystian Woźnialis

Muzyk opowiedział nam także o najbliższych planach zespołu Nene Heroine, z którym wystąpił na tegorocznej edycji. "Wróciliśmy na nowo, ale w kwartecie. Gramy teraz bez klawiszy. (...) Materiał już jest, ostatnie szlify, mastering i leci do tłoczni. Single w wakacje, we wrześniu prawdopodobnie będzie płyta".

Z roku na rok impreza wygląda coraz bardziej profesjonalnie. "Zawsze koncerty odbywały się na tarasie u rodziców. To była nasza główna scena, ale był problem z zadaszeniem. Jak pogoda się pogorszyła, musieliśmy myśleć o jakichś bardziej profesjonalnych rozwiązaniach. Stąd też mobilna scena z prawdziwego zdarzenia".

Foto: NMK

Pośród niektórych Biedowo Music Fest słynie z tego, że jest festiwalem jazzowym, dlatego nie mogło zabraknąć również klasycznych przedstawicieli tego gatunku. Takim był Filip Żółtowski Quartet, który otworzył piątkowe występy na dużej scenie. Młodzi artyści zaprezentowali materiał ze swojej ubiegłorocznej, debiutanckiej płyty Humanity.

Dużym zaskoczeniem pierwszego dnia okazał się szerzej nieznany i najmniej doświadczony zespół Mama June, który zagrał najbardziej rock'n'rollowy koncert całego festiwalu. Posłuchajcie relacji na gorąco!

Piątkowe występy na głównej scenie zakończyła Joanna Knitter - wokalistka o mocnym głosie, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, znana przedstawicielka trójmiejskiej sceny bluesowo-jazzowej. Do Biedowa przyjechała z własnym zespołem Blues & Folk Connection, z którym zagrała przede wszystkim materiał z wydanej tuż przed pandemią płyty "Aretha", będącej hołdem dla Pierwszej Damy Soulu - Arethy Franklin.

Foto: NMK

"Do tej pory na tego typu festiwalu, który jest u kogoś na działce i wszystko jest robione przez jednego organizatora, a nie przez milion sponsorów, grałam tylko raz i to w Szwecji. W Polsce spotykam się z tym po raz pierwszy i to jest znakomite. Atmosfera fantastyczna!" - mówi Joanna Knitter.

Wspomniała też o pracach nad kolejną płytą, która może ukazać się w przyszłym roku. "Plany są i nawet na polski język, co dla mnie jest dużą przeszkodą. Uwielbiam śpiewać po polsku, ale nie swoje rzeczy. Swoich się wstydzę, ale chyba już dojrzałam (...). Będzie bluesowo, blues-rockowo, ale to nie będzie Dżem [śmiech]" - kwituje, jak zwykle, z dużą dawka humoru.

Sobotnie występy na głównej scenie rozpoczął zespół Artificialice, który zaprezentował materiał z wydanego w maju br. debiutanckiego albumu Prisoners of Expectations. "Płyta jest o tym, jak oczekiwania które wobec siebie stawiałam, albo które stawiali wobec mnie inni, wpłynęły na moje postrzeganie samej siebie" - mówi Alicja Sobstyl, wokalistka. "Pojawiły się stany depresyjne, ciężko było żyć i tworzyć. Jednak udało się to przekierować w stronę muzyki i przelać na płytę".

Foto: Krystian Woźnialis

Na scenie artystka pojawiła się w towarzystwie sześciu młodych muzyków. "Połączył nas Gdańsk. Nikt z nas nie jest z Gdańska, ale prawie wszyscy tam mieszkamy (...). Jest tam niepowtarzalny vibe. (...) Wszyscy gramy w tej samej drużynie, a współpraca rodzi się organicznie. Bardzo często spotykamy się prywatnie, koleżeńsko. Ostatecznie wychodzi tak, że na koleżeńskim spotkaniu robimy muzę, a potem powstaje z tego projekt" - mówią członkowie zespołu. "Trójmiasto jest niesamowicie wyzwalające twórczo i to była najlepsza decyzja mojego życia, żeby się tam przeprowadzić" - dodaje Alice.

Foto: Krystian Woźnialis

Posłuchajcie rozmowy z pełnym składem Artificialice, w której m.in. zdradzają kulisy nagrywania płyty w szopie i opowiadają o kooperacji trójmiejskich artystów.

Last, but not least - Kasia Lins, która po sobotniej ulewie zebrała pod sceną chyba najwięcej ludzi i zaśpiewała... piosenki, co na tej scenie wcale nie jest oczywiste. W tym roku będzie można jeszcze ją zobaczyć na Olsztyn Green Festivalu. Zaprezentowała ambitny, alternatywny pop w klimacie noir. Warto docenić świetną sceniczną choreografię, która skupiona była na starciu sacrum i profanum. Gościnnie z zespołem wystąpiła trzyoosobowa sekcja dęta, wśród której był m.in. saksofonista Piotr Chęcki.

Foto: Krystian Woźnialis 

Relację przygotował Karol Kotański.

Pssst! Posłuchaj także PODCASTU audycji podsumowującej Biedowo Music Fest 2022.

Przyjaciele - stań się jednym z nich: