Aktualności
22.08.2016

Off Festival 2016

Off Festival 2016

To był festiwal odwołanych koncertów, ale też wielu świetnych występów polskich i zagranicznych artystów. Dla publiczności w Katowicach od 5 do 7 sierpnia zagrali m.in.: Brodka, Rysy, Jóga, Kaliber 44, Komety, Minor Victories, Napalm Death, Islam Chipsy, GusGus, Kiasmos czy Willis Earl Beal. Z kilkoma z nich udało nam się spotkać. 

Do Katowic nie dotarła formacja The Kills. A był to jeden z bardziej wyczekiwanych gości, przede wszystkim za sprawą świetnej tegorocznej płyty "Ash & Ice". Wszystko przez chorobę Alison Mosshart. Już na miejscu kilka godzin przed koncertem swój występ odwołała Anohni - również z powodów zdrowotnych.

Silną reprezentację miała na Off Festivalu Islandia. Nasza reporterka Maja Romaniewicz o niezwykłej scenie muzycznej tego kraju rozmawiała z Danielem Augustem Haraldssonem z zespołu GusGus. "To wywodzi się z ciemności, z nicość. Musimy zmagać się z ekstremalnymi warunkami. Jeśli nie chcesz zwariować - musisz robić coś kreatywnego. Inspirację znajduję w ludziach, dookoła mnie - w rozmowach, interakcjach. Chodzi w tym o emocjonalną podróż w czasie i przestrzeni."

Sporo emocji wywołał nie tylko koncert, ale też sceniczne zachowanie artysty z Chicago. Willis Earl Beal - bo o nim mowa - wyznał wprost ze sceny, że przyjechał tu tylko dla pieniędzy. Słowa te powtórzył również w rozmowie z Mają: "Nie lubię wielu osób w jednym miejscu. Czuję się z tym niekomfortowo. Nie wiem, co oni tu naprawdę robią. Nie lubię muzyki na żywo. Myślę, że powinniśmy słuchać jej w samotności. Robię to dla pieniędzy. Nie podoba mi się to, ale to prawda."

Willis to bardzo ciekawa postać, ze skomplikowanym życiorysem. Długo mieszkał z babcią. Przez pewien czas był bezdomny. Potem zaczął śpiewać. "To był mój wybór. Czułem się bezużyteczny. Niektórzy ludzie są bezdomni, bo nie mają innego wyboru. Tracą pracę, mają o wiele cięższe życie niż ja. Ale świat chce wykreować mój image, więc ciągle powtarzają tę historię, jakby miała ona coś znaczyć. Ona nic nie znaczy! To nie miało na moją muzykę żadnego wpływu."

A dlaczego wokalista na scenie pojawia się w masce? "Dlatego, że ludzie widząc czarnego faceta śpiewającego piosenki myślą: oooo, piosenkarz soulowy. Nienawidzę tego. Nigdy nie słuchałem Sama Cook'a, Ala Green'a, Marvina Gaye'a. Chcę się odróżnić od tych kolesi. Nie słucham tego gówna. Słucham Iana Curtis'a, Iggy Pop'a."

Lesław Strybel z zespołem Komety przypomniał podczas festiwalu piosenki zespołu Partia. Formacja powstała 20 lat temu i choć swoją działaność zakończyła w 2003 roku, wciąż wpływa na kolejne pokolenia twórców. "Często porównuję to, co robię do pisania pamiętnika. Dla mnie Komety są kontynuacją Partii. Mija dwadzieścia lat od debiutanckiego koncertu. Dlatego tutaj jesteśmy pod hasłem: Komety grają Partię. To było niesamowite widzieć nastolatków, którzy się urodzili w czasach tego koncertu, albo nawet później. Ten wieczór to wieczór z jednej strony - rozdrapanych ran, ponieważ przypomniały mi się te wszystkie historie, które opisałem w piosenkach. To nie zawsze były rzeczy, do których wracam z przyjemnością. Ale z drugiej strony - uświadomiłem sobie upływ czasu, pewną zmianę warty. Ja przemijam, niedługo mnie nie będzie, natomiast ta muzyka zostanie i następne pokolenia będą mogły z nią zrobić, co będą chciały. To - nie ukrywam - daje do myślenia."

Komety grają Partię - to projekt okazjonalny. Zespół Komety myśli teraz o nowych piosenkach i wydaniu płyty. Już w listopadzie pojawi się album koncertowy. Zaś w przyszłym roku - premierowy materiał na krążku studyjnym "Alpha Centauri".

Przyjaciele - stań się jednym z nich: