Julia Marcell opowiada o "Proxy"

22 kwietnia w Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych w Olsztynie Julia Marcell zagrała koncert promujący swój czwarty album "Proxy". Nam opowiedziała o nowych piosenkach i własnym spojrzeniu na współczesny świat. 

Płyta ukazała się 11 marca. Znajdziemy na niej osiem utworów napisanych w języku polskim. To nowość. "Coś mnie napadło z tym polskim językiem" - mówi autorka. "Zaczynałam pisać od angielskich tekstów, wychowałam się na muzyce anglojęzycznej, więc to było dla mnie naturalne. Berlin mnie wciągnął, zaczęłam jeździć po świecie... I nagle zaczęłam odkrywać ten język polski dla siebie. On jest tak plastyczny, wspaniały, bardzo wiele można z nim zrobić. Jest bardzo mój - wychowałam się w Polsce, znam cały kontekst kulturowy. To była zmiana, która pozwiliła też mi na nowo odkryć swój głos."

O kim opowiada na nowej płycie? - "To są bohaterowie wielkomiejscy. Zmyśleni. Powstali spontanicznie, gdy zaczęłam myśleć o tym, co chcę powiedzieć. Stawiam tych bohaterów w dziwnych, groteskowych sytuacjach. Oni odkrywali się przede mną podczas pisania. Dla mnie Warszawa była miejscem, w którym pisałam płytę. Pomysł zrodził się w Berlinie, ale podążyłam za nim do Warszawy. Stwierdziłam, że muszę być na miejscu. Słuchać polskiego, rozmawiać z ludźmi, żeby naprawdę zrobić to porządnie. Więc miejscem akcji jest Warszawa."

Nowy album opisuje współczeny świat, nasze zachowania i rzeczywistość, w której żyjemy. - "Ta rzeczywistość mnie zastanawia. Nie czuję się z nią super komfortowo." - przyznaje Julia. "Dlatego zrobiłam o niej płytę. Podczas mojego życia zmieniło się tak dużo na świecie. Kiedy byłam małym dzieckiem wchodził internet i bardzo szybko zaczęłam w nim być. Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat z takiego romantycznego myślenia o internecie otwartym, który jest wspólny dla wszystkich ludzi i fantastyczne rzeczy się tam dzieją, zaczęło się to zmieniać. Dla mnie dużym problemem jest na przykład utrata prywatności, hejt czy dezinformacja...."

Z Julią Marcell rozmawia Piotr Szauer.